Everton znokautował Man Utd

silesiansportAngielska ekstraklasa raczej nie zawodzi po kątem emocji, a tym razem najwięcej dostarczyli ich piłkarze Evertonu, którzy w ramach 34. kolejki Premier League wysoko pokonali u siebie Manchester United.

Walczący o miejsce w ścisłej czołówce Manchester United otrzymał kolejny cios, tym razem przegrywając 3:0 w wyjazdowym starciu z Evertonem. Drużyna wcześniej poległa na wyjeździe z Chelsea, także w tym wypadku nie zdobywając ani jednego gola.

Toffees już po raz trzeci z rzędu pokonali u siebie Red Devils, ale trzybramkowa wygrana zaskoczyła ekspertów sportowych i bukmacherskich. Jest ona dla klubu najwyższym zwycięstwem nad MU od 23 lat.

Początkowo nie zanosiło się na tak zdecydowane zwycięstwo. Piłkarze Louisa van Gaala utrzymywali się przy piłce, ale to Everton zadał pierwszy cios, otwierając wynik już po pięciu minutach.

Gospodarze przechwycili rzut rożny Man Utd, a po szybkiej kontrze dośrodkowanie z prawej strony zebrał James McCarthy, po drodze mijając dwóch rywali i celnie strzelając do bramki Davida De Gei. Goście wydawali się zamroczeni tak szybkim ciosem gospodarzy, natychmiast rzucając się do nadrabiania strat.

Czerwone Diabły wyraźnie częściej utrzymywały się przy piłce, ale nie wynikało z tego zbyt wiele. W sytuacji 'sam na sam' znalazł się Marouane Fellaini, były zawodnik Evertonu, ale nie zdołał wycelować w bramkę, ku uciesze miejscowych kibiców.

Zespół MU nie przetrwał także do końca pierwszej połowy bez dalszych strat. Ponownie kluczem do bramki był stały fragment gry - po rzucie rożnym Leightona Bainesa w 35. minucie, do piłki najwyżej doskoczył John Stones, podwyższając prowadzenie Toffees na 2:0.

Na przerwę ekipa Roberto Martineza mogła schodzić zawodolona, podczas gdy Van Gaal miał twardy orzech do zgryzienia. Mimo dominacji pod względem posiadania piłki, Everton z rzadka pozwalał Czerwonym Diabłom na groźne okazje.

Co ciekawe, niewiele w tym kontekście zmieniło wprowadzenie w drugiej połowie na murawę Robina van Persiego, Radamela Falcao czy Angela di Marii. Żaden z nich, włącznie w wychowankiem Evertonu Waynem Rooneyem, nie był w stanie wypracować dla United kontaktowego gola.

Tymczasem w 74. minucie Everton po raz kolejny zastawił na gości skutecznę pułapkę, chociaż trzecia bramka padła w nieco kontrowersyjnych okolicznościach.

Akcję zapoczątkował Romelu Lukaku, wybiegając przed piłkarzy United i posyłając podanie w stronę niekrytego Kevina Mirallasa. Chociaż Lukaku znalazł się na pozycji spalonej w momencie podania, to Mirallas zachował dystans.

Arbiter niczego nie zasygnalizował, ale ścigający Lukaku piłkarze Man Utd zatrzymali się, aby zaprotestować. Mirallas wykorzystał tą okazję, pomknął po lewej flance i spokojnie pokonał De Geę.

Świetne spotkanie rozegrali McCarthy, a także Gareth Barry i Ross Barkley, stale pilnując rywali i odbijając piłkę w kluczowych momentach, umożliwiając Evertonowi kontratakowanie. McCarthy swoją grą zasłużył sobie nawet na tytuł najlepszego zawodnika spotkania.

Wygrana umacnia pozycję Evertonu na końcu czołowej dziesiątki Premier League, chociaż walka o miejsca premiowane awansem do europejskich pucharów jest już raczej poza zasięgiem drużyny.

Z kolei dla Man Utd kolejna porażka oznacza kłopoty i większe trudności w walce o finisz na ligowym podium. Zespół obecnie znajduje się na czwartym miejscu, wyprzedzany przez Manchester City, Arsenal i prowadzącą w tabeli Chelsea. Do końca sezonu drużynie pozostało do rozegrania pięć spotkań.

Web Marketing