Rozterki Palacza

Proszę Państwa, 15 listopada 2010 roku w Polsce wrócił komunizm. No, przynajmniej ten mentalny. Nasze władze ustaliły, że wiedzą co jest najlepsze dla obywateli i zakazały nam – palaczom – oddawać się tytoniowym chwilom przyjemności w miejscach publicznych. Pół biedy, że nie można palić w szpitalach, czy szkołach, właściwie to nawet jestem za tym, aby taki przepis funkcjonował. Jednak za to, że zabroniono mi robić to na co mam ochotę w wolnym czasie, wojna! 

No dobra, żartowałem. Zresztą nie tylko ja, gdyż partie, które przegłosowały tę ustawę, również wykazały się dużą dozą poczucia humoru, ale przede wszystkim wyjątkowym brakiem wyczucia rzeczywistości. W założeniu ustawa miała dać możliwość osobom niepalącym wyjścia z domów i oddychanie świeżym  powietrzem w lokalach, nazwijmy je, gastronomicznych. Jednak czy nie lepiej było się najpierw zastanowić dlaczego, mimo że jest możliwość posiadania knajpy wolnej od dymu, jest ich tak mało? Może po prostu nie są potrzebne? Z drugiej strony, chcąc ratować jednych przed nikotyną – cichym zabójcą, ustawodawca zabrał innym przyjemność przebywania ze swoim znajomym – nałogiem. Ponoć kraj mamy demokratyczny, a więc ta wolność wyboru chyba należy się wszystkim, także tym 9 milionom palaczy? 

Chyba, że chcemy iść drogą uszczęśliwiania społeczeństwa na siłę, tak aby było zdrowsze i rosły nam w siłę przyszłe pokolenia wyborców, to parę pomysłów się znajdzie. Proponuję zakazać kucharzom (tym profesjonalnym i tym pracującym w domu) używania soli. Ta przyprawa to nasz narodowy nałóg, a dzięki takiej ustawie antysolnej nasza władza mogła by zmniejszyć ryzyko pojawienia się nadciśnienia wśród obywateli. Walczmy więc o to, by ta „biała śmierć” znikła z naszych półek i kuchni. Aby wszyscy byli zdrowsi. Zresztą tą samą logiką można by wprowadzić takie ‘”anty” ustawy dotyczące sprzedawania benzyny w miejscach publicznych. Truje ona przecież tych, którzy nią się brzydzą, a sami jeżdżą na gazie. I nie podwójnym, bo tak przy okazji zakazał bym również sprzedaży alkoholu w miejscach publicznych. Niby jego picie nie wpływa na zdrowie osób trzecich? Powiedzcie to tym, którzy zostali pobici przez amatorów wódki chwilowo natchnionych duchem husarii z czasów bitwy pod Kłuszynem. Może też stworzyć taką specjalną ustawę dla naszych milusińskich? Zakaz spożywania słodyczy w miejscach publicznych, głównie w przedszkolach. Jak to wpływa na osoby trzecie? Jak to jak? Takie dziecko, jak zobaczy, że drugi szkrab pochłania batonika, będzie krzyczał w niebogłosy, że też chce (a zdrowie psychiczne osób wokół fali krzyku?), aż w końcu zje (zęby mu spróchnieją).  Wprowadził bym też ustawę antyposelską. Ci to dopiero niszczą zdrowie – głównie psychiczne – osób trzecich. 

Na koniec mam zadanie dla szanownych Panów ustawodawców. 9 mln palaczy to około 23% społeczeństwa. Przykładając tę miarę do Rzeszowa, to oznacza, że jest tu około 40 tysięcy palaczy czynnych. Wytłumaczcie mi drodzy posłowie i posłanki, jakim to cudem 65 strażników miejskich, którzy w tym mieście są, mają upilnować tak, wbrew pozorom, dobrze zorganizowaną grupę? Przy okazji mandat za palenie w miejscu publicznym to 500 złotych. Kierowca na terenie gminy Jaroin przewoził w busie przystosowanym do przewozu 9 osób, aż 28. Dostał 100 złotych mandatu. Czujecie różnicę?

{jcomments on}

Web Marketing