Historia Polaka w hiszpańskim więzieniu "Espania forever" cz.1

kratyObudził go, jak co rano, szczęk zamka i hałas otwieranych ciężkich, stalowych drzwi. Twarz strażnika, skiniecie głową.

>> Dzisiaj jest ten z wąsem – pomyślał - jest w porządku. Muszę się w końcu dowiedzieć jak się nazywa.<<

Przeciągnął się na łóżku. Zerknął na sąsiada.

>> Ten to ma sen. Mogą z dział walić, chociaż... budzi go odgłos spuszczanej w sedesie wody... dziwne - myśli wdzierały się do jego głowy razem z pierwszym powiewem porannego powietrza.

Z trudem przemógł w sobie błogie lenistwo, zdusił w zarodku chęć na "jeszcze chwilkę" i powoli wstał. Ruszył za przepierzenie. Jak zwykle. Potrzeba i poranna toaleta. Rutyna. Wrócił i zaścielił łóżko. Starannie, jak kiedyś w wojsku. Jego sąsiad już otworzył oczy.

- Priwiet Stefan - zagaił na przywitanie.

- Priwiet - usłyszał stłumiony, zaspany, przez co grubszy niż zwykle, głos 30-sto letniego Litwina.

Zapalił. Zaciągnął się mocno.

>> Cholera ! - pomyślał - znowu sobota. Nienawidzę week'endów. Całe szczęście, że mam co robić.<<

Stefan, a właściwie Steponas, zaczął się już krzątać. On też zaścielił łożko, "poradził" sobie z toaletą i po włączeniu telewizora uwalił się wlepiając wzrok w ekran. Przez chwilę przerzucał kanały, by w końcu zatrzymać się na zabytkach przyrody Andaluzji.

To nie był zły chłopak. Średniego wzrostu, dobrze zbudowany. Ostatnio, po tym jak rzucił palenie, ćwiczył jak szalony. I jadł za 3-ech. Ciamkał przy tym i sapał niemożebnie. Na początku było to irytujące, ale … no cóż... "człowiek nie świnia, do wszystkiego się przyzwyczai". Zresztą, nie było innego wyjścia.

Steponas trafił tu razem z nim. "Wypoczywali" tu już razem ponad miesiąc. Litwina oskarżono o handel narkotykami mimo, że prawdziwy dystrybutor, przebywający w więzieniu w Grandzie, przyznał się do winy.

Stefan trafił do więzienia tymczasowego mimo, że ma stały adres i zameldowanie w Hiszpanii. Jego winą były: nieznajomość języka i … niefrasobliwość. Wezwania do sądu, których nie odbierał (otrzymywał tylko awizo) z powodu godzin pracy, spowodowały, że stał się... poszukiwany. Jednak to on sam poszedł na policję, bo chciał załatwić kilka formalności związanych ze zmianą adresu. Poszedł i … do domu już nie wrócił. Będzie siedział do rozprawy. 2 miesiące rodzina pozbawiona głównego źródła dochodu, bo sąd nie ufa człowiekowi, który sam, dobrowolnie zgłasza się na komisariat. Narażeni na wydatki, koszta adwokata, stres, o przeżyciach dzieci i rozłące nie wspominając. Podatnicy zaś płacą za niego 60 Euro dziennie. W dobie kryzysu, w Hiszpanii, w prowincji Almeria, gdzie tysiące ludzi nie mają nawet prawa do jakiejkolwiek zapomogi. Bo państwa na nie nie stać.

Historia jakich wiele.

Stefonas jednak wydawał się nie myśleć o tym. Zresztą rzadko widać było po nim zaangażowanie w cokolwiek oprócz jego ćwiczeń. Prosty, dobry, uczciwy, młody człowiek. Pojawił się w pewnym momencie swojego życia w niewłaściwym miejscu, niewłaściwej porze i z niewłaściwymi ludźmi. To wszystko. Teraz podziwiał widoki San Fernando przez 14-sto calowe migające okienko. Miał do tego prawo. Dziś nie jego kolej sprzątania.

 

>>Cóż... czas się ruszyć - pomyślał Pedro<<

Zza przepierzenia wyjął "Nimbus 2009" z niepowtarzalną niebieską "szczeciną" i szybkimi ruchami pozamiatał celę. Zaczął lać wodę do "nielatającego" wiadra dodając przy tym pastę do zębów i mydło w płynie.

>>Przynajmniej będzie pachnieć - przemknęło mu przez głowę kiedy machał mopem<<.

Skończył.

Usiadł na łóżku. Choć powinien był powiedzieć "koi", nie powiedział, nie pomyślał i nie pomyśli. To był "Modulo cinto(5)". Specjalny blok. Dla takich jak on. Dla oczekujących na proces i ukaranych pierwszy raz za przestępstwa z "niższej półki". Niczym nie przypominał więzienia. Bardziej sanatorium.

Gdyby nie te stalowe drzwi, kraty w oknach i ... hmmm … ograniczone widoki. Karmili dobrze, choć niewiele ta kuchnia miała wspólnego ze słynną śródziemnomorską. Traktowano ich z szacunkiem.

Towarzysze "niedoli", do siebie nawzajem, odnosili się z sympatią i pomagali sobie w miarę możliwości. Kwitł "business". Mała, wyjątkowa, bo wyłącznie męska, wioska. Może właśnie dlatego prawie bez konfliktów. A może nie dlatego. Kto to wie.

Znowu zapalił.

Czekał aż otworzą się drzwi na "świat". Dziś pół godziny później. - o 9-tej. Potem śniadanie i do 13-tej (do obiadu) czas wolny. Później "descanso" – sjesta. Znów dłuższa o pół godziny. Dobrze, że może pisać swoją książkę. inaczej...

Co robić w zamknięciu tyle czasu, do 17-tej?

W pokoiku 3,5/2,5 m?

Gapić się tępo w to durne pudło?

Ileż można?

Zresztą, nigdy tego nie lubił.

Po południu ok. 18.30, w dni powszednie i soboty, wzywali tych, którzy napisali "instancje" - podanie o … cokolwiek lub dostali pocztę.(Przyspieszone bicie serca – zawsze). O 19-tej kolacja i -do celi. O 23-ciej gaszenie świateł.

I tak codziennie.

Pierwszy tydzień był koszmarny. Teraz już poukładał sobie życie. Czuł się tu, prawdę mówiąc, prawie jak w domu. Po śniadaniu biegał, ćwiczył, potem brał prysznic. Po kąpieli szedł do biblioteki, szkoły. Hiszpański, angielski, niemiecki – przypomnienie, szlify, nauka. Jeśli wena akurat miała czas dla niego - książka pisała się sama, jeśli nie - przygotowywał lekcje informatyki, których udzielał we wtorki i piątki po południu. Dumny był z tego minikursu. Zaczęło się niewinnie, od pomysłu jednego ze współwięźniów. Teraz miał klasę 16-stu regularnie uczęszczających uczniów. A ich liczba rosła z lekcji na lekcję. A robił to za darmo. Przynajmniej czas szybciej leciał. ucieszy się jeśli cokolwiek z tego przyda im się w późniejszym życiu.

Szczęk zasuwy.

Nareszcie można wyjść.

Zaczyna się zaklęty krąg aktywności, specyficzne koło ''Niefortuny".

*******************************

Już był w bibliotece.

Trochę zmęczony. Mięśnie jeszcze drżały po niedawnych ćwiczeniach, a ciało parowało po gorącym prysznicu. Nie miał pomysłów na pisanie. Wena chyba wzięła sobie urlop bezpłatny i to bez uprzedzenia. Czytać też mu się nie chciało. Materiał na wtorkową lekcję miał już przygotowany.

Zapalił.

>>Za dużo palę – pomyślał - może czas rzucić. Powalczył chwilę z tym pomysłem, poprzyglądał się bez powodu paczce papierosów po czym schował ją do kieszeni i szybko zapomniał o tym co przed chwilą wpadło mu do głowy<<

Przeciągnął wzrokiem po obecnych. Różni ludzie i dziwne opowieści. Wiele ich tu słyszał.

Nagle przypomniał sobie fragment wczorajszego programu telewizyjnego, który oglądał nocą. Reportaż z marcelońskiej Ramplii (www.google.pl)

Przed kamerą, błagając o litość dla swojego męża, łkała 30-sto letnia kobieta. Płynny hiszpański z wyczuwalnym niemieckim akcentem:

- Dwa testy na alkohol - mówiła płacząc - 2 testy i 16 miesięcy. Dlaczego?Pomóżcie - i rozpłakała się na dobre.

Reporter szybko się oddalił. Powiedział tylko:

- 2 testy … aaahaaaa. Muchas gracias seniora. - I zmienił temat.

Nie uwierzył. Przestraszył się. Wolał uciec, odsunąć się.

Nie uwierzył, że ktoś może przebywać w więzieniu szesnaście miesięcy BEZ SĄDU!

Jeszcze miesiąc temu Pedro też by nie uwierzył.

Teraz wie, że to nic takiego. Prawie norma.

Zgodnie z prawem do 24 m-cy.

I co z tego, że jeśli ten człowiek w końcu dostanie wyrok mniejszy, jakoś mu to zostanie wynagrodzone finansowo o może nawet otrzyma przeprosiny. Dwa lata w więzieniu. Rodzina, przyjaciele, finanse, zdrowie, również psychiczne - zmienia się wszystko. Rzadko na lepsze. Stąd rozpacz, żal, czy i bezsilność tej kobiety.

Historia jakich wiele.

Tutaj poznał Gerardo, który czekał na proces już bez mała 50 miesięcy. Znów zgodne z literą prawa. Już prawie nie pamiętał swojej rodziny odległej od niego prawie 1200km. Żeby nie oszaleć uciekł w pracę. Zapełnił sobie codzienny plan zajęć tak dokładnie, że nie ma prawie czasu na prysznic w tygodniu. I studiuje. Żeby być bliżej córki – psychicznie. Mężczyzna po czterdziestce. W ciągu ostatnich lat, dzięki temu i przez co przeszedł stał się, rzec by można, ekspertem od procedur sądowych i prawa karnego. Pomaga wszystkim, którzy o tę pomoc poproszą. Wspaniały człowiek. Jednak nikt nie wie jak bardzo cierpi. Chyba tylko jego … 3,5/2,5m

Historia jakich wiele.

Inny.

Żona zdradziła go ze swoim szefem po 17-stu latach małżeństwa. Dwójka dzieci. Dowiedział się. Przyznała się później sama. Nie wytrzymał. Spoliczkował ją raz w domu. Napisała pozew. Skłamała, że w ciągu ostatnich lat źle ją traktował, gwałcił. Znaleźli się "świadkowie" z jej rodziny. Dowodów brak. Jedynie świadectwo z ust "maltretowanej" kobiety.

Wyrok - 3 i pół roku pozbawienia wolności. Wcześniej nie karany, działał w afekcie.

Ona zdrady się wyparła, mimo, że byli świadkowie związku.

Historia jakich wiele.

Zaciągnął się.

Spojrzał na Oliwiera.

Niemiec – winny. Wiek 45 lat.

Winny tego, że uważał, że mówi po hiszpańsku.

Mówił i rozumiał tyle,że … źle.

W biały dzień zabrany z głównej ulicy w Almerii.

Zarzut: usiłowanie kradzieży z użyciem siły.

Ofiara: młoda Hiszpanka.

Przedmiot: torebka z zawartością

Wartość: 90 Euro !!!

Dowody: ona go rozpoznała

Odciski palców: nierozpoznawalne.

Świadkowie: brak.

Zdjęcia: brak.

Nagrania kamer bezpieczeństwa: brak

Niekarany, zamożny.

Dwa miesiące w więzieniu czekał na proces.

Wyrok: rok więzienia, mandat - 75 Euro, odszkodowanie dla ofiary - 90 Euro.

Może wyjdzie za miesiąc, dwa, warunkowo ze względu na niekaralność i na spodziewane, letnie przepełnienie więzień.

Może.

Słowo kobiety.

Historia jakich wiele.

Z zadumy wyrwał go żar tlącego się filtra. Zapomniał o papierosie. Zgasił. Zapalił następnego. Teraz znów nawiedził go obraz tego fatalnego wieczora. Tego przeklętego wieczora kiedy to po dwóch tygodniach od pamiętnego maila:

"To koniec. Nie chcę być z Tobą ..."

Dzwonił, pisał, tłumaczył, prosił, pytał, błagał.

W końcu rzucił wszystko i pojechał.

Kiedy po tygodniu słuchania, rozmów, wyjaśnień, dyskusji, na miejscu nie osiągnął prawie nic. Kiedy w czasie "ostatniej" kolacji wypił za dużo bo … chciał. Kiedy w ten cholerny wieczór, nie wiedzieć czemu, po tym jak się do niej delikatnie przytulił, krzyknęła:

- "Nie chcę, żebyś mnie tak dotykał!!!"

Kiedy coś się z nim stało.

Kiedy zerwał z niej dres.

Kiedy walczyli.

Kiedy nie czuł kompletnie nic.

Kiedy uciekła po tym jak jej krzyk dotarł do niego zanim...

Kiedy spokojnie i grzecznie zabrali go panowie z Guardia Civil.

Potem areszt i bezsensowny sąd.

Zarzut: "agresion seksual".

Sędzina wręcz lodowata.

Jego zdezorientowany protest przy milczącej i wystraszonej adwokatce.

Więzienie.

Kilka razy prosił ją by wycofała pozew.

Później się dowiedział, że zmieniłoby to tylko nastawienie sądu.

Wycofanie pozwu:

- nie ma przestępstwa

- nie ma ofiary

- nie ma sprawy

NIE TU.

Tu sąd dalej prowadzi śledztwo jak gdyby nic się nie zmieniło. I serwuje wyrok według uznania mając w głębokim poważaniu sytuację rodziny i dzieci. Jego czeka od 3 do 8 lat więzienia. Może więcej, raczej nie mniej.

Błagał ją o wybaczenie. Wciąż ją kochał. Pewnie już nie przestanie. Tak to jest z marzeniami. Zwłaszcza kiedy się je traci. Kochał też Andaluzję, tych ludzi, tą ziemię.

Kochał Hiszpanię.

Przyjechał tu, by zostać na zawsze.

Nigdy nie przypuszczał, że część tego "zawsze" będzie zależeć od kogoś innego. Tak zdecydowanie i nieodwracalnie.

Historia jakich wiele.

Zgasił niedopałek.

Czas na obiad.

Apetytu ani ochoty na jedzenie nie miał, ale wiedział, że musi coś zjeść. Wstał... zaczął iść w stronę stołówki. Niespodziewanie w tyle głowy zaczęła budzić się dawno nie słyszana melodia Maanam'u.......

........."Espania Forever".

{jcomments on}

Web Marketing